niedziela, 29 grudnia 2013

Zupa z pasternaku, pomarańczy i imbiru

FIGA Z MAKIEM, PASTERNAKIEM, CZYLI ZUPA Z PASTERNAKU, POMARAŃCZY I IMBIRU

Ta zupa to kolejny "świąteczny" pomysł na pasternak. Jego połączenie z pomarańczą (która w okresie PRL-u jednoznacznie kojarzyła się z okresem Bożego Narodzenia) i imbirem (świetnie rozgrzewającym w okresie zimowym) powinno przypaść do gustu wszystkim tym, którzy lubią, kiedy w zupie "coś się dzieje". Ale by było jeszcze ciekawiej i by tradycji stało się zadość (skoro jest pasternak to powinna być też figa i mak,), całość dodatkowo posypałem makiem i podałem z podsmażonymi na maśle suszonymi figami. Dla fanów niebanalnych i przyjemnie zaskakujących smaków.



Składniki (4 porcje):

500 g pasternaku
1 pomarańcza
1 kilkucentymetrowy kawałek świeżego imbiru
1 cebula
2 ząbki czosnku
800 ml bulionu
oliwa z wytłoczyn
20 g masła
5-6 suszonych fig
50 g maku
sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:

Na patelni roztapiamy masło i podsmażamy przez kilka minut suszone figi pokrojone w cienkie paski. Zostawiamy do ostygnięcia. Cebulę i czosnek siekamy, choć nie trzeba do tego przykładać nadmiernej wagi, bo całość i tak będzie później miksowana. Podsmażamy cebulę i czosnek na oliwie na małym ogniu przez 5-7 minut. Wrzucamy do środka podkrojone w talarki korzeń imbiru i pasternak. Przesmażamy aż pasternak nieco zmięknie, a następnie dodajemy startą skórkę i wyciśnięty sok z pomarańczy. Kiedy sok odparuje, zalewamy warzywa bulionem i gotujemy na małym ogniu przez 20-25 minut. Miksujemy całość, zagotowujemy i doprawiamy do smaku. Zupę podajemy posypaną makiem i podsmażonymi na maśle suszonymi figami.

Czas przygotowania: 45 minut
Efektywny czas pracy: 20 minut

piątek, 27 grudnia 2013

Lasagne na zimno z tuńczykiem, mango i brokułem

LASAGNE NA ZIMNO Z TUŃCZYKIEM, MANGO I BROKUŁAMI
 
Choć to jeden z moich absolutnych faworytów jeśli idzie o włoską kuchnię (i świetna alternatywa dla klasycznego lasagne alla bolognese), nie pamiętam już gdzie i kiedy natknąłem się na ten przepis. Z jego opisu pamiętam jedynie, że to także ulubiony sposób przygotowania lasagne przez Sophię Loren. Danie jest lekkie, orzeźwiające i nietypowo, jak na lasagne, podawane na zimno. Co jednak najistotniejsze, zaskakuje połączeniem tuńczyka z mango i dość ostrym w smaku dressingiem na bazie musztardy dijon. Innymi słowy to idealny pomysł na taki dzień jak dziś: z jednej strony na czas tuż po świętach, kiedy chcielibyśmy jeszcze poświętować, ale jesteśmy przejedzeni i dla odmiany mielibyśmy ochotę na coś lekkostrawnego, z drugiej, gdy za oknem, nietypowa jak na tę porę roku, niemal wiosenna aura...
 
W końcu powinniście spróbować tego przepisu, bo swego czasu przypadł do gustu nawet polskiemu oddziałowi Barilli!
 
 
Składniki (dwie porcje):
 
6 płatów makaronu lasagne
1 puszka tuńczyka w sosie własnym
1 szklanka posiekanych różyczek brokuła
1 mango
2 ząbki czosnku
1 łyżka musztardy dijon
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka oliwy extra vergine
sól i pieprz do smaku
kiełki do dekoracji
 
Przygotowanie:
 
Siekamy w drobną kostkę ząbki czosnku, mieszamy z musztardą i sokiem z cytryny, następnie powoli wlewamy oliwę, ciągle mieszając. Doprawiamy sos solą i pieprzem. Gotujemy makaron lasagne zgodnie z przepisem na opakowaniu i ostudzamy go. Kawałki tuńczyka mieszamy z pokrojonym w grubą kostkę mango i posiekanym brokułem (wcześniej ugotowanym i ostudzonym). Następnie dodajemy sos musztardowy. Układamy makaron i przekładamy go farszem. Dekorujemy kiełkami i oprószamy pieprzem.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Wigilijna fasola ze śliwkami

WIGILIJNA FASOLA ZE ŚLIWKAMI

Z biegiem lat zauważyłem, że wiele naszych rodzinnych przepisów wigilijnych odbiega od ogólnopolskiej normy. Trudno mi powiedzieć z czego to wynika, ale do tej pory nie próbowałem jeszcze u nikogo innego pierogów z farszem z grzybów i słodkiej, a nie kiszonej, kapusty. Podobnie jest z naszą fasolą. To od zawsze jeden z moich absolutnych faworytów wigilijnych, niestety właściwie nieobecny na polskich stołach. Zresztą to dość zaskakujące, bo w przeciwieństwie do większości dań, które są naprawdę czasochłonne i wymagają olbrzymich nakładów pracy, ten przepis jest prosty i dość szybki w przygotowaniu. Dlatego, jeśli nie jedliście tego dania, jeszcze zdążycie go zrobić! Konieczna będzie jedynie wcześniej namoczona fasola Jaś, którą bez problemu można kupić na targowiskach. Spróbujcie, bo naprawdę warto!
 

Składniki:

500 g namoczonej białej fasoli Jaś
200 g suszonych (a najlepiej wędzonych) śliwek
50 g masła
1 łyżka cukru brązowego
sól

Przygotowanie:

Fasolę gotujemy w wodzie do miękkości (uważajcie, bo to często kwestia minuty między ugotowaniem, a rozgotowaniem, dlatego przelejcie ją od razu zimną wodą by zatrzymać proces gotowania!). W garnku roztapiamy  masło. Dodajemy odcedzoną fasolę i śliwki. Przesmażamy chwilę, posypujemy cukrem i solą do smaku. Zostawiamy jeszcze na minutę i zdejmujemy z ognia. Gotowe!

Czas przygotowania: 30 minut
Efektywny czas pracy: 30 minut

piątek, 20 grudnia 2013

Śledzie bakaliowe

ŚLEDZIE BAKALIOWE
Spośród dziesiątków rodzajów śledzi, jakie robi się u nas w domu, jedne są wyjątkowe. I to co najmniej z kilku powodów. Przede wszystkim to właściwie już kultowy przepis, który ma swoją długą historię, związaną ze szczególną osobą, i który wśród moich znajomych funkcjonuje pod specjalną nazwą, przywołującą tęże postać. Niezależnie jednak od jego dziejów, tym, co ciągle czyni go czymś niezwykłym jest, jak zwykle, niepowtarzalny smak. Swój charakter zawdzięcza w głównej mierze marynacie, która na pewno przypadnie Wam do gustu, bo to mieszanka żubrówki, syropu wiśniowego i cukru brązowego! I też prawda jest taka, że po dobie marynowania w tego rodzaju zalewie, już same śledzie smakują wyśmienicie... Ale to nie wszystko! Aby finalny efekt był taki, jak należy, niezbędne są jeszcze sos (z ketchupu i majonezu, a więc ze składników dla mnie co najmniej nietypowych, bo, poza tym przepisem, właściwie nieobecnych w mojej kuchni) i bakalie (rodzynki i migdały). Całość natomiast zwieńczyć muszą świeże mandarynki. Dlatego, jeśli w ostatniej chwil szukacie zaskakującego pomysłu na śledzie, tak aby to właśnie one stały się hitem tegorocznej kolacji wigilijnej, musicie spróbować tego przepisu!


Składniki:

1 kg matiasów
250 ml żubrówki
50 ml syropu wiśniowego
2 łyżka cukru brązowego
250 ml ketchupu pikantnego
400 ml majonezu
50 ml oliwy
100 g migdałów pociętych w słupki
100 g rodzynek
pęczek zielone pietruszki

Przygotowanie:

Rozpuszczamy cukier w szklance zagotowanej wody, a gdy ostygnie, dolewamy żubrówkę i syrop wiśniowy. W powstałej zalewie marynujemy śledzie przez dobę. W dużej misce mieszamy ze sobą ketchup i majonez, następnie powoli wlewamy oliwę, mieszając całość dokładnie. Wrzucamy do środka migdały, sparzone rodzynki i posiekaną natkę pietruszki. Wykładamy śledzie na półmisek, polewamy sosem i podajemy ze świeżymi mandarynkami.
Możemy też pomieszać śledzie z sosem i włożyć je do słoika. W ten sposób można je przygotować kilka dni wcześniej, a i dzięki temu śledzie mocniej przejdą smakiem sosu bakaliowego!

Czas przygotowania: 15 minut
Efektywny czas pracy: 15 minut

czwartek, 19 grudnia 2013

Śledzie piernikowe

ŚLEDZIE PIERNIKOWE
 
Jak pewnie w większości domów (a może bardziej kuchni) w Polsce, tak i u mnie, są dwa szczególne okresy w roku: święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. To wtedy gotuje się wyjątkowe dania z niecodziennych składników, których próżno szukać w pozostałe dni roku. Ale u nas to także czas, w którym przygotowuje się naszą domową specjalność, czyli śledzie. Zarówno jedne, jak i drugie święta nie mogą obejść się bez obowiązkowych kilku rodzajów tego specjału. Zazwyczaj za każdym razem staramy się próbować co najmniej jednego nowego przepisu, ale i wracamy do naszych ulubionych smaków...
 
Śledzie piernikowe z pewnością należą do naszych faworytów. Przede wszystkim dlatego, że mocno związane są właśnie ze świętami Bożego Narodzenia. Nie sposób ich przygotować w innym okresie, ponieważ ich głównym składnikiem jest wypiekany raz w roku piernik, który na Śląsku używany jest do moczki. Lecz nie mniej istotny jest z jednej strony słodki, a z drugiej, pieprzny smak, który na pozór może kojarzyć się ze wszystkim, ale nie ze śledziami. I tu zaskoczenie: to zestawienie wydaje się wręcz idealne! A wszystkich tych, którzy w to nie wierzą, zachęcam do sprawdzenia poniższego przepisu!
 

Składniki:
 
1 kg matiasów
100 g startego piernika
5 łyżek miodu
1 czerwona cebula
1 opakowanie przyprawy do piernika
3 limonki
100 ml oliwy
pieprz czarny
 
Przygotowanie:
 
Śledzie moczymy w zimnej wodzie przez dobę. W garnku zagotowujemy miód z przyprawą do piernika, a gdy wystygnie, dodajemy starty piernik oraz skórkę i sok z limonek. Następnie, mieszając ze sobą składniki, powoli wlewamy oliwę. Dodajemy bardzo drobno posiekaną cebulę i pieprz czarny (aby całość uzyskała ostry posmak). Zalewę łączymy ze śledziami i przekładamy do słoików.
 
Czas przygotowania: 45 minut
Efektywny czas pracy: 15 minut

 

środa, 18 grudnia 2013

Indyjskie curry z kurczaka i ryż z gorczycą

INDYJSKIE CURRY Z KURCZAKA I RYŻ Z GORCZYCĄ
 
Niewiele jest tak prostych, a zarazem złożonych dań, jak indyjskie curry. To też jeden z ciekawszych pomysłów na dość przecież banalnego w smaku kurczaka. Dzięki mieszance przypraw, słodkim pomidorom i delikatnej kremowości, której dostarcza jogurt naturalny, curry nieustannie fascynuje mnie bogactwem smaków i aromatów. Zresztą uwielbiam kuchnię indyjską między innymi właśnie za niesamowite zapachy, które towarzyszą gotowaniu. Bo czy może być coś bardziej rozbudzającego zmysły niż połączenie jakie tworzy się podczas smażenia świeżego imbiru z cebulą, czosnkiem, kurkumą, kminem, kolendrą, pieprzem cayenne i goździkami? Ale to też idealne zestawienie na zimę. Curry dzięki ostrym przyprawom rozgrzeje nas w chłodne dni i przeniesie (niestety tylko w myślach) do znacznie cieplejszych i bardziej kolorowych miejsc...
 
 
 
Składniki (dla 2 osób):
 
2 piersi z kurczaka
1 mała cebula
3 ząbki czosnku
kawałek świeżego imbiru
2 świeże pomidory
300 ml jogurtu naturalnego
2 łyżki mielonej kolendry
1 łyżka kminu rzymskiego
1 łyżka pieprzu cayenne
1 łyżeczka ziaren gorczycy
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka czarnego pieprzu
1/2 łyżeczki mielonych goździków
pęczek zielonej pietruszki (lub kolendry)
oliwa z wytłoczyn
sól do smaku
 
Przygotowanie:
 
Mieszamy ze sobą zioła i blendujemy na jednolity proszek. Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią starty korzeń imbiru oraz pokrojone w plasterki cebulę i czosnek. Gdy się zezłocą (po ok. 4-5 minutach), dokładamy mieszankę przypraw. Przesmażamy ją przez kilkanaście sekund, a kiedy kuchnię przepełni aromat ziół, na patelnię wrzucamy pokrojone w kostkę pomidory razem z ich sokami. Redukujemy płyn na średnim ogniu przez kilka minut. Następnie wlewamy jogurt, mieszamy dokładnie z sosem na patelni i po kolejnych 2-3 minutach wkładamy do sosu pokrojone w kostkę piersi kurczaka. Pozostawiamy na średnim ogniu przez 12-15 minut, aż sos zgęstnieje a kurczak będzie miękki. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, a całość posypujemy posiekaną natką pietruszki lub kolendry.
 
Curry możemy podać z ryżem z gorczycą. Ryż (najlepiej basmati) dokładnie płuczemy. Na patelni lub w garnku rozgrzewamy odrobinę oliwy, wrzucamy na nią ziarna gorczycy, a zaraz potem ryż. Przesmażamy kilka minut, a następnie zalewamy wodą (jedną szklankę ryżu na półtorej szklanki wody). Gotujemy 15-20 minut aż ryż będzie miękki, ale nie rozgotowany. 
 
Czas przygotowania: 40 minut
Efektywny czas pracy: 40 minut

wtorek, 17 grudnia 2013

Fettuccine z cielęcym sercem, selerem naciowym i pasternakiem

FETTUCCINE Z CIELĘCYM SERCEM, SELEREM NACIOWYM I PASTERNAKIEM
 
Wiele osób nie przepada za podrobami, głównie z tego powodu, że trzeba je odpowiednio przygotować, co z kolei może się wydawać trudne i czasochłonne. Na pewno wymagają od nas trochę więcej uwagi niż powiedzmy polędwiczka wieprzowa czy filet z kurczaka, niemniej to bardzo delikatne i smaczne mięso, które daje nam sporo możliwości. Sam bardzo lubię wątrobę, ozory i serce cielęce (ewentualnie z dziczyzny) oraz żołądki drobiowe (gęsie czy kacze) i jeśli tylko mam szansę je przygotować, wybieram właśnie te podroby. Niestety, choć to relatywnie tanie mięso (zwłaszcza w przypadku podrobów cielęcych), ciągle jest trudno dostępne. Dlatego serce cielęce z tego przepisu z powodzeniem możecie zastąpić kawałkiem ładnego udźca cielęcego, ewentualnie kilkoma plasterkami dobrej, dojrzewającej szynki.
 
Sam pomysł na to danie inspirowany jest kuchnią włoską, w której nie brakuje ciekawych sposobów na przyrządzenie podrobów. Stąd obecność popularnego w Italii selera naciowego. Ale ponieważ, jak już wspominałem, lubię łączyć smaki włoskie z polskimi, postanowiłem całość uzupełnić jeszcze jednym składnikiem - pasternakiem. To zapomniane dziś warzywo, które łatwo pomylić z korzeniem pietruszki, a które jeszcze do XVI/XVII wieku królowało na polskich stołach. Pomysł na jego wykorzystanie podsunęły mi zbliżające się święta Bożego Narodzenia, w czasie których pasternak dodaje się do moczki, i dzięki temu teraz znacznie łatwiej go dostać w sklepach i na targowiskach.
 
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wykorzystał jeszcze odpowiedniej mieszanki przypraw, która doda daniu aromatu i głębi smaku. Tym razem zdecydowałem się na cynamon i gałkę muszkatołową, które świetnie współgrają z cielęciną, oraz odrobinę mielonych goździków. Całość natomiast podałem z jajecznym fettuccine.
 
Co ważne, to bardzo szybkie danie, którego przygotowanie zajęło mi mniej niż 25 minut, dlatego tym bardziej go polecam!
 
Składniki:
 
1 serce cielęce
150 g fettuccine (albo papardelle lub tagliatelle)
1 cebula
1 łodyga selera naciowego
1 pasternak
100 ml białego wytrawnego wina
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki mielonych goździków
40 g masła
sól i pieprz do smaku
1/2 pęczka pietruszki
 
Przygotowanie:
 
Usuwamy osierdzie z serca i czyścimy mięso z żył. Kroimy na drobną kostkę. Wrzucamy serce na 30 g rozgrzanego masła. Na mocnym ogniu obsmażamy na złoty kolor. Zdejmujemy mięso z patelni, roztapiamy pozostałe masło i na małym ogniu podsmażamy pokrojoną w półtalarki cebulę oraz pokrojone w kostkę seler naciowy i pasternak. Posypujemy cynamonem, gałką i goździkami. Mieszamy dokładnie. Po 4-5 minutach zalewamy całość winem. W tym czasie wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go al dente. Kiedy wino się zredukuje, wrzucamy z powrotem mięso, doprawiamy solą i pieprzem, a następnie zostawiamy na ogniu jeszcze przez minutę, dwie. Odcedzamy makaron, mieszamy go z sosem i posiekaną natką pietruszki.
 
Czas przygotowania: 25 minut
Efektywny czas pracy: 25 minut

niedziela, 15 grudnia 2013

Ossobuco bianco, czyli duszona gicz bielęca z gremolatą

OSSOBUCO BIANCO, CZYLI DUSZONA GICZ CIELĘCA Z GREMOLATĄ

Może się wydawać, że przygotowanie ossobuco, czyli duszonej giczy cielęcej, jest czasochłonne i wymaga sporo pracy. Ale nic bardziej mylnego! Danie właściwie samo się robi, a jego smak na pewno wynagrodzi czas spędzony w kuchni.

To kolejne emblematyczne danie dla Mediolanu (jego włoska nazwa to ossobuco alla milanese), które świetnie sprawdzi się jako pomysł na zimowy obiad, tym bardziej że tradycyjnie serwuje się je w towarzystwie risotto alla milanese. Istnieją dwie wersje tego dania: jedno bez pomidorów (to starszy przepis, jeszcze sprzed sprowadzenia pomidorów do Włoch) i z pomidorami (znacznie późniejsza). Określenie bianco, czyli białe, oznacza tę pierwszą odmianę.

Swój niepowtarzalny smak ossobuco alla milanese zawdzięcza z jednej strony długiemu, powolnemu gotowaniu w warzywach (w czasie którego mięso oddaje cały swój smak, ale i zyskuje cudowną delikatność), z drugiej, sekretnemu składnikowi, jakim jest gremolata. Gremolata to wywodzący się z Lombardii dodatek do ossobuco, a w jego skład wchodzą cytryna, czosnek i zielona pietruszka, choć istnieje także odmiana z anchois, do spróbowania której zapraszam w tym przepisie. Co istotne, gremolata sprawdzi się znakomicie również jako dodatek do chleba i właściwie wszystkich dań z cielęciny.

A zatem jeśli jeszcze nie macie pomysłu na główne danie świąteczne albo noworoczne, ossobuco bianco to według mnie jeden z mocniejszych kandydatów! Koniecznie spróbujcie!

Składniki:

Ossobuco bianco
4 gicze cielęce (po ok. 350 g każda)
1 marchewka
1 łodyga selera naciowego
1 cebula
100 ml białego wytrawnego wina
300 ml bulionu
60 g masła
sól i pieprz
odrobina mąki

Gremolata
1 cytryna
1 ząbek czosnku
3-4 filety anchois pęczek pietruszki

Przygotowanie:
W brytfannie albo na dużej patelni roztapiamy 40 g masła i opiekamy gicze na złoty kolor. Wyjmujemy je i trzymamy w ciepłym miejscu, a w brytfannie roztapiamy pozostałe masło i na wolnym ogniu podsmażamy posiekane marchew, seler i cebulę. Po 3-4 minutach z powrotem wkładamy do środka gicze (możemy je posypać odrobiną mąki), solimy i pieprzymy, a następnie zalewamy winem. Kiedy wino nieco się zredukuje, wlewamy do brytfanny bulion i dusimy mięso na bardzo wolnym ogniu przez co najmniej godzinę.

W tym czasie przygotowujemy gremolatę: w miseczce mieszamy posiekane czosnek, filety anchois, pietruszkę i skórkę z cytryny, wlewamy do środka sok z cytryny. Gdy mięso zaczyna odchodzić od kości, wrzucamy do brytfanny gremolatę, mieszamy dokładnie i dusimy jeszcze 5-10 minut. Gicze podajemy na risotto alla milanese polane warzywami i sosem z gotowania.

Czas przygotowania: 90 minut
Efektywny czas pracy: 30 minut

piątek, 13 grudnia 2013

(Staro)polski obiad, czyli postny rumsztyk ze szczupaka z pietruszkowym puree

POSTNY RUMSZTYK ZE SZCZUPAKA Z PIETRUSZKOWYM PUREE, CZYLI (STARO)POLSKI OBIAD
 
W końcu przyszedł czas na przepis na normalny, polski obiad. Rumsztyk z puree z ziemniakami i kiszoną kapustą! Nie, jeszcze nie tym razem. Choć zdjęcie podpowiada, że to właśnie zaserwowałem, prawda jest zupełnie inna i wiąże się z moimi najnowszymi odkryciami lekturowymi...
 
W ostatnich dniach z przyjemnością konsumuję, a właściwie pochłaniam, wiedzę o kuchni staropolskiej z XVII i XVIII wieku. W perspektywie naszych dzisiejszych preferencji kulinarnych w kuchni polskiej, wiele rzeczy zaskoczyłoby nas, a może nawet zszokowało. Nie chodzi jedynie o niechęć ówczesnych (i to nie tylko szlachty!) do wieprzowiny, ale również, a może przede wszystkim, o uwielbienie wyrazistych smaków, nierzadko łączących słodkie, ostre, kwaśne i słone. To była kuchnia pełna przypraw (przede wszystkim imbiru, cynamonu, szafranu, goździków, pieprzu czy gałki muszkatołowej, ale i cukru), przez co bardziej przypominała obecną kuchnię indyjską czy marokańską. A ponieważ lubię takie właśnie klimaty, to podejście do gotowania szybko podbiło moje serce.
 
Jedną ze specjalności tamtego czasu (a to okres baroku) była kuchnia iluzyjna, serwująca potrawy, które przypominały na talerzu te dobrze nam znane, ale które w momencie konsumpcji okazywały się czymś zgoła odmiennym. Bardzo często stosowano ten zabieg w cukiernictwie, kiedy to, co wydawało się być serem, okazywało się słodkim deserem z pigw. Ale równie często stosowano takie podejście do ryb i dań postnych. Polska była bowiem krajem z największą ilością dni postnych w roku (byliśmy świętsi od samego papieża!), stąd należało sobie to jakoś zrekompensować w menu. Słynne były przepisy na postną cielęcinę czy postną kiszkę ze szczupaka. I mój dzisiejszy pomysł bazuje właśnie na tej ostatniej, czyli postnej kiszce. Zamiast jednak kiszki, przygotowałem postny rumsztyk z puree pietruszkowym. A efekt jest taki, że puree pod względem smaku do złudzenia przypomina puree z batatów, natomiast rumsztyk zaskakuje smakiem, w którym trudno doszukać się ryby!
 
Czyli to idealny przepis dla tych, którzy lubią pożartować sobie w kuchni...
 
 
 
Składniki (cztery porcje):
 
Postny rumsztyk ze szczupaka
 
1 kg filetów ze szczupaka
2 duże bułki pszenne
1 cebula
1 upieczony burak
2 łyżeczki cynamonu
2 łyżeczki brązowego cukru
2 łyżeczki czarnego pieprzu
1 łyżka rodzynek sułtańskich
2 łyżki mąki (może być mąka razowa)
100 ml białego wytrawnego wina
sól do smaku
oliwa z wytłoczyn
 
Puree z pietruszki
 
4-6 korzeni pietruszki
1 łyżka miodu
1 łyżka chrzanu
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka kurkumy
2 łyżki masła
sól i pieprz do smaku
 
Przygotowanie:
 
Pietruszkę obieramy i kroimy na drobne kawałki. Wrzucamy do zimnej wody i zagotowujemy. Wsypujemy do wody gałkę, kurkumę (doda całości żółtego koloru, co sprawi, że efekt końcowy przypominać będzie puree z ziemniaków) i sól. Kiedy pietruszka jest miękka, odlewamy wodę, dodajemy masło, miód i chrzan, a następnie blendujemy na jednolitą masę. Doprawiamy do smaku pieprzem.
 
Filety ze szczupaka drobno siekamy i wkładamy do dużej miski. Wyjmujemy miąższ z bułek, rwiemy na drobne kawałki i wrzucamy do szczupaka. Do miski ścieramy buraka, dodajemy cynamon, cukier, pieprz, sparzone rodzynki i sól do smaku. Wyrabiamy masę, a następnie formujemy z nich rumsztyki. Dokładnie obtaczamy w mące i wrzucamy na rozgrzaną oliwę z wytłoczyn. Obsmażamy z każdej strony przez kilka minut, a kiedy nasze "rumsztyki" się zezłocą, dodajemy podkrojoną w piórka cebulę. Po dwóch minutach dolewamy odrobinę wina i przykrywamy patelnię pokrywką. Dusimy przez 10-15 minut, dolewając wina, jeśli będzie to niezbędne. Całość można podać z domową surówką z kiszonej kapusty (jak na załączonym obrazku).

środa, 11 grudnia 2013

Risotto z burakami, kozim serem i imbirem

RISOTTO Z BURAKAMI, KOZIM SEREM I IMBIREM
 
Buraki to chyba moje ulubione warzywo. Właściwie codziennie jem ich porcję na kolację - w wersji po wileńsku (z chrzanem, kminkiem i cukrem pudrem), bo to doskonały dodatek do każdego rodzaju wędlin. Ale buraki w różnym wydaniu bardzo często pojawiają się u mnie także jako dodatek do pieczonych mięs, czy, jak w dzisiejszym przepisie, jako inspiracja w przygotowywaniu zupełnie nowych dań. Jeśli lubicie buraki, ten przepis na pewno przypadnie Wam do gustu!
 
Ponieważ lubię łączyć smaki polskie i włoskie, dlatego dość często pojawia się u mnie risotto z burakami i kozim twarogiem. Skoro Włosi mają złote risotto alla milanese, my możemy mieć swoje szkarłatne risotto buraczane. Co więcej, przy odrobinie inwencji można byłoby z niego uczynić naszą potrawę narodową, w smaczny sposób prezentującą barwy biało-czerwone (na wzór włoskiej Pizzy Margheritty, reprezentującej barwy narodowe Włoch).
 
A na koniec jeszcze jeden drobny, ale bardzo ważny składnik - imbir! Imbir sprawi, że to będzie idealne danie na zimę, ale doda także całości polskiego charakteru. Mało kto dziś pamięta, że obok pieprzu czarnego, cynamonu, szafranu i goździków, była to ulubiona przyprawa staropolskich mistrzów kuchni! Natomiast w tym przypadku sprawi, że danie będzie bardziej wyraziste.
 
 
 
Składniki:
 
160 g ryżu arborio
2 upieczone i starte buraki
100 g koziego twarogu
1 szalotka
2 ząbki czosnku
100 ml białego wytrawnego wina
500 ml bulionu
1 łyżka startego imbiru
40 g masła
sól i pieprz
 
Przygotowanie:
 
Buraki dokładnie myjemy i pieczemy w piekarniku (najlepiej upiec od razu więcej, a z reszty przyrządzić buraczki po wileńsku). Kiedy buraki są już miękkie, ostudzamy je i obieramy ze skórki. Ścieramy na tarce. Do garnka wrzucamy połowę masła, a gdy uzyska odpowiednią temperaturę, posiekane szalotkę i czosnek. Kiedy się zeszklą, wrzucamy ryż i podsmażamy go na maśle przez 3-4 minuty ciągle mieszając. Dodajemy wino, a gdy płyn odparuje, dolewamy stopniowo bulionu. Po ok. 15 minutach wrzucamy buraki, starty imbir i połowę koziego twarogu. Odgotowujemy nadmiar płynu, a gdy ryż ma odpowiednią twardość, zdejmujemy całość z palnika, dokładamy pozostałe masło i odstawiamy na 2-3 minuty. Risotto przekładamy na talerz, a na wierzch dajemy odrobinę twarogu. Gotowe!

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Pęczotto z gęsimi żołądkami i jabłkami

PĘCZOTTO Z GĘSIMI ŻOŁĄDKAMI I JABŁKAMI

Skoro już dostałem świeże gęsie żołądki, nie mogło się skończyć tylko na jednym daniu. Zatem teraz, po krupniku na gęsich podrobach, pomysł na drugie danie z gęsimi żołądkami w roli głównej. Tym razem to kolejna interpretacja jednego z klasycznych dań kuchni polskiej: gęsi nadziewanej jabłkami. A jeśli ma to być kuchnia polska to nie może w niej zabraknąć naszego tradycyjnego (po ziemniakach) dodatku do mięs, czyli kaszy. W tym przypadku zdecydowałem się na moją ulubioną odmianę (na równi z jaglaną), a więc pęczak. Z takiego połączenia wyjść mogło jedynie pęczotto z gęsimi żołądkami i jabłkami. Choć dla niektórych może brzmieć dość skomplikowanie, to dość prosty przepis, a jego sekretem są tak naprawdę przyprawy: jeśli gęsina to musi być majeranek, ale oprócz tego całości idealnie dopełni anyż (który doda niesamowitego posmaku) i odrobina miodu. Jeśli macie ochotę na taki wariant kuchni polskiej, zapraszam do spróbowania!

Składniki (dla czterech osób):

400 g gęsich żołądków
200 g kaszy pęczak
2 nieduże jabłka
1 cebula
2 ząbki czosnku
100 ml białego wytrawnego wina
1,5 litra bulionu warzywnego
2 łyżeczki suszonego majeranku
2 łyżeczki mielonego anyżu
1 łyżka miodu
1 łyżka oliwy z wytłoczyn
2 łyżki masła
sól i pieprz

Przygotowanie:

Gęsie żołądki myjemy, osuszamy i oczyszczamy. Kroimy w drobną kostkę, solimy i pieprzymy. Wrzucamy na rozgrzaną oliwę i przesmażamy je aż zrumienią się z każdej strony. Zalewamy odrobiną bulionu, skręcamy na mały ogień i dusimy do miękkości pod przykryciem, dolewając od czasu do czasu bulionu. Kiedy żołądki są już dość miękkie (po ok. godzinie), dorzucamy pokrojone w drobną kostkę jabłka, a następnie majeranek i anyż. Polewamy całość miodem i dusimy jeszcze przed chwilę (redukujemy powstały sos).

Gdy żołądki zaczynają już mięknąć, do garnka z grubym dnem wrzucamy łyżkę masła, a następnie szklimy na nim drobno posiekane cebulę i czosnek. Kiedy cebula jest już złocista, dodajemy kaszę i mieszamy aż do jej zeszklenia. Zalewamy winem, czekamy aż kasza wchłonie cały płyn i wlewamy odrobinę bulionu. Od tego momentu postępujemy jak z każdym risotto. Gdy pęczak jest już niemal gotowy, do środka dodajemy żołądki z jabłkami, wrzucamy drugą łyżkę masła i dokładnie mieszamy całość. Po minucie zdejmujemy z palnika i zostawiamy jeszcze na chwilę pod przykryciem.
Swoje pęczotto podałem z rukolą z granatem. Jeśli mielibyście ochotę na taką sałatę to wystarczy wziąć połowę opakowania rukoli i ziarna z połowy granatu, a następnie zalać to sosem z soku z drugiej połowy granatu, łyżki miodu, łyżki octu winnego i 3 łyżek oliwy extra vergine.

Czas przygotowania: 90 minut
Efektywny czas pracy: 30 minut

niedziela, 8 grudnia 2013

Krupnik na gęsich żołądkach

KRUPNIK NA GĘSICH ŻOŁĄDKACH

Za oknem pierwszy śnieg, w nocy temperatura wyraźnie spadła poniżej zera, dlatego to dobry czas na propozycję kolejnej zupy. Tym razem to kuchnia polska w moim ulubionym wydaniu, czyli krupnik na gęsinie. A dokładniej na gęsich żołądkach. Przyznam szczerze, że przez wiele lat nie wiedziałem, że krupnik można przygotować na podrobach drobiowych. Uświadomił mnie dopiero jeden z profesorów (niestety już nieżyjący) na mojej uczelni, podczas rozmowy o gotowaniu. Okazało się, że jego specjalnością był właśnie krupnik na kurzych żołądkach. Jako wielki fan podrobów natychmiast spróbowałem jego wersji, która okazała się znakomita, natomiast teraz, kiedy dość niespodziewanie udało mi się dostać świeże żołądki z gęsi, postanowiłem spróbować wariantu na gęsinie.

To danie to dobre rozwiązanie dla tych, którzy lubią gęś (chyba żadne inne mięso tak nie rozgrzewa, a tym bardziej w postaci bulionu), ale nie mają okazji albo czasu, aby upiec ją w całości. Dodatkowo to bardzo sycące danie, głównie za sprawą kaszy pęczak i ziemniaków. Dla zwolenników prawdziwie polskiej kuchni - pozycja obowiązkowa!



Składniki:

1/2 kg gęsich żołądków
2 litry wody
2 marchewki
2 korzenie pietruszki
2 łodygi selera naciowego
1 por
3 ziemniaki
100 g kaszy pęczak
3-4 ziarenka ziela angielskiego
2 liście laurowe
5-6 ziarenek czarnego pieprzu
sól
pęczek zielonej pietruszki
pęczek koperku

Przygotowanie:

Żołądki myjemy, osuszamy, czyścimy (obieramy z twardej skóry), a następnie kroimy w cienkie plasterki. Wrzucamy do zimnej wody razem z przyprawami (ziele angielskie, liście laurowe, pieprz czarny) i gotujemy na małym ogniu aż zmiękną. Pamiętajcie, aby po zagotowaniu wody zebrać z powierzchni szumowinę. Kiedy żołądki są już miękkie wrzucamy do garnka marchewkę, pietruszkę i seler naciowy pokrojone w julienne, por w plasterki i opłukaną kaszę pęczak. Mieszamy całość, aby nie przywarła do dna i gotujemy jeszcze 15 minut. Po tym czasie dodajemy ziemniaki podkrojone w kostkę i gotujemy dalsze 10-15 minut. Pod koniec do garnka wrzucamy posiekane pęczki zielonej pietruszki i koperku, doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Czas przygotowania: 90 minut
Efektywny czas pracy: 15 minut


piątek, 6 grudnia 2013

Risotto alla milanese

RISOTTO ALLA MILANESE

Należałoby zacząć od tego, że risotto alla milanese to żywe złoto kuchni włoskiej. Prosty i szybki przepis zachwyca przede wszystkim efektem końcowym - żywą, złotą barwą, którą zawdzięcza szafranowi. Legenda głosi, że pomysł na risotto alla milanese zrodził się kilka wieków temu w Mediolanie. W tamtym czasie wśród arystokracji i bogatych mieszkańców stolicy Lombardii, panował zwyczaj dodawania złota do jedzenia w celu zapewnienia szczęście sobie i swoim najbliższym. Niestety nie wszystkich było na to stać, w tym szklarza pracującego na budowie tamtejszej katedry, którego syn miał niedługo wziąć ślub. Na szczęście z pomocą przyszedł jeden z jego uczniów, który zasugerował, aby do głównego dania weselnego dodać szafran. Tak powstało złote risotto z Mediolanu! Teraz i wy zafundujcie sobie i swoim bliskim trochę szczęścia w kuchni!


Składniki (2 osoby):

160 g ryżu arborio
1/2 białej cebuli
1 ząbek czosnku
100 ml białego wytrawnego wina
500 ml bulionu (u mnie był to bulion na bazie ozorków cielęcych)
2 łyżki startego pecorino romano (albo parmezanu)
kilka nitek szafranu
40 g masła

Przygotowanie:

W garnku roztapiamy połowę masła i szklimy na nim cebulę z czosnkiem. Wsypujemy ryż i przesmażamy na maśle razem z cebulą i czosnkiem aż zrobi się szklisty. Dodajemy szafran, mieszamy całość dokładnie, a następnie zalewamy winem. Czekamy aż ryż całkowicie wchłonie wino i kilka razy (najlepiej osiem, bo w końcu to ris-otto!) dodajemy po trochę bulionu, gotując całość na małym ogniu. Kiedy ryż jest niemal idealny, dodajemy masło i ser, zdejmujemy z palnika, mieszamy dokładnie i odstawiamy na chwilę. Gotowe!

Czas przygotowania: 20 minut
Efektywny czas pracy: 20 minut

czwartek, 5 grudnia 2013

Vitello Tonnato inaczej, czyli ozorki cielęce w sosie tuńczykowym

VITELLO TONNATO INACZEJ, CZYLI OZORKI CIELĘCE W SOSIE TUŃCZYKOWYM

Tradycyjne vitello tonnato to nie tylko jedno z moich ulubionych dań kuchni włoskiej, ale dań w ogóle. Początkowo wątpliwości może budzić połączenie mięsa z rybą, ale uwierzcie: efekt jest niesamowity! Wywodząca sie z Piemontu duszona cielęcina podawana na zimno z sosem tuńczykowym to świetne danie na lato, jednak w moim przypadku, tak jak i we Włoszech, najczęściej pojawia się wtedy, gdy jest okazja do świętowania. Z kolei w Argentynie, gdzie danie to przywieźli ze sobą włoscy imigranci w XIX wieku i gdzie znane jest jako vitel toné, cielęcina z sosem tuńczykowym przygotowywana jest zawsze na Boże Narodzenie. Tym samym to pierwszy z serii przepisów "bożonarodzeniowe potrawy na świecie". Kolejny już wkrótce!

Ale ponieważ vitello tonnato jest już dość popularne w Polsce i bez problemu można znaleźć na nie przepisy na innych polskich stronach (zresztą to żadna filozofia: czyścimy ładny kawałek cielęciny, nacieramy go solą i pieprzem, nożem nacinamy dziury w mięsie, w które wsadzamy kilka posiekanych ząbków czosnku i posiekane listki z jednej gałązki rozmarynu, obsmażamy na rozgrzanej oliwie, a następnie dusimy aż do miękkości w bulionie warzywnym z cebuli, marchewki i selera naciowego - wywar ewentualnie możemy podlać jeszcze białym wytrawnym winem), dlatego zdecydowałem się na wariację wokół tradycyjnego przepisu i kolejną kulinarną dekonstrukcję.  

Swoje vitello tonnato przygotowałem na bazie jednego z polskich specjałów: ozorków cielęcych (nie bójcie się ich, bo to delikatne, chude, a przy okazji bardzo tanie mięso!). W Polsce na ogół ozorki serwowane są z sosem chrzanowym, ale, jak się okazuje, sos tuńczykowy pasuje do nich tak samo dobrze... a może nawet lepiej! Co istotne, sosu tuńczykowego zawsze możemy zrobić odrobinę więcej, bo równie dobrze sprawdzi się na drugi dzień jako sos do penne czy innego rodzaju makaronu. Tym sposobem mamy pomysł na dwa obiady w jednym!
 


Składniki (4 porcje):

Ozory cielęce:

1 kg ozorów cielęcych
1,5 litra wody
2 marchewki
2 korzenie pietruszki
1 por
1 łodyga selera naciowego
1 gałązka rozmarynu
5-6 ziaren pieprzu czarnego
3-4 ziarna ziela angielskiego
2-3 liście laurowe
 
Prosty sos tuńczykowy:

1 puszka tuńczyka w oleju
2 jajka ugotowane na twardo
5-6 filecików anchois
2 łyżki oliwy extra vergine
1 łyżka kaparów
200 ml bulionu ozorkowego

Przygotowanie:

Ozory myjemy i usuwamy ślinianki. Wrzucamy do wrzątku i gotujemy chwilę. Odcedzamy na sicie i wrzucamy z powrotem do garnka, a następnie ponownie zalewamy wrzątkiem i dodajemy przyprawy. Gotujemy na małym ogniu około godziny, a po upływie tego czasu do garnka wrzucamy warzywa. Po kolejnych 30 minutach, kiedy ozory są już miękkie, wyjmujemy je z garnka, przelewamy zimną wodą, aby się schłodziły, a następnie zdejmujemy z nich skórę (zaraz po ugotowaniu schodzi bardzo łatwo i nie trzeba do tego używać noża). Obrane ozory wrzucamy ponownie do bulionu i zagotowujemy. Wyjmujemy ozory, chłodzimy je i w przykrytej miseczce wkładamy do lodówki. Wyjmujemy ozorki 30 minut przed podaniem i kroimy na plastry, które następnie układamy na sałacie (możecie do niej zrobić prosty dressing: 1 łyżka miodu, 1 łyżka octu balsamicznego, 3 łyżki oliwy extra vergine oraz sól i pieprz do smaku - dokładnie mieszamy miód i ocet, a następnie powoli dolewamy oliwę, tak aby powstał gęsty sos, a na końcu przyprawiamy solą i pieprzem). Można także podać wersję na ciepło (w takie dni, jak dzisiejszy): wtedy kroimy ozorki na plasterki i podgrzewamy w bulionie, a następnie wyjmujemy je przy pomocy łyżki cedzakowej.

W międzyczasie przygotowujemy sos tuńczykowy - najprostszy, ale i chyba najlepszy na świecie! Gotujemy jajka na twardo. Obrane i pokrojone na kawałki jajka wrzucamy do garnka razem z odsączonym tuńczykiem, filecikami z anchois i oliwą (którą można zastąpić odrobiną zalewy z anchois!). Blendujemy na jednolitą masę, a następnie rozcieńczamy bulionem tak, aby uzyskać półpłynny sos. Wstawiamy do lodówki. Przed podaniem doprawiamy do smaku solą i pieprzem, a na wierzchu kładziemy kapary.

Czas przygotowania: 90-120 minut (ale całość możemy przygotować dzień wcześniej!)
Efektywny czas pracy: 20 minut

wtorek, 3 grudnia 2013

Indyjskie szaszłyki z udźca jagnięcego z sałatką z kalarepy, soczewicy i quinoa

INDYJSKIE SZASZŁYKI Z UDŹCA JAGNIĘCEGO Z SAŁATKĄ Z KALAREPY, SOCZEWICY I QUINOA

Z mojej kolejnej wyprawy po jagnięcinę powróciłem ze stekami z udźca jagnięcego. Świetne, chude mięso, doskonałe na steki, ale niestety dostałem tylko dwa ładne kawałki. A ponieważ potrzebowałem co najmniej trzy porcje na rodzinny obiad, dlatego ostatecznie musiałem porzuć myśl o stekach na rzecz szaszłyków. Poszperałem trochę po internecie i trafiłem na bardzo ciekawy, ale jednocześnie prosty i na wskroś indyjski przepis. Idealnie nada się do niego właśnie mięso z jagnięcego udźca, a przy okazji, to świetny przepis dla osób dbających o linię - praktycznie zero tłuszczu!

Ale potrzeba było jeszcze czegoś do szaszłyków, pomyślałem więc o kalarepie, która jest niezwykle popularnym i lubianym warzywem w Indiach. Ostatecznie zdecydowałem się na sałatkę z kalarepy i soczewicy, natomiast zamiast ryżu użyłem modnego ostatnio ziarna - quinoa, czyli komosy ryżowej. Quinoa pochodzi z Ameryki Południowej, bywa nazywana "świętym zbożem Inków", "matką zbóż" i "super ziarnem przyszłości". Jest używana jako alternatywa dla ryżu, kaszy kuskus i ziemniaków. Zapewne sporo w tym wszystkim marketingu, ale kiedyś trzeba było spróbować!

Składniki (dla trzech osób):



Szaszłyki jagnięce:


400-500 g steków z udźca jagnięcego (choć możemy to zastąpić właściwie dowolnym rodzajem mięsa - kurczakiem lub indykiem, albo polędwiczką wieprzową czy ładnym kawałkiem wołowiny, choć z oczywistych względów wtedy to nie będą już szaszłyki indyjskie)
400 g jogurtu naturalnego 2% tłuszczu
2 ząbki czosnku
2 łyżeczki kminu rzymskiego
2 łyżeczki kurkumy
2 łyżeczki imbiru
2 łyżeczki zmielonego kardamonu
2 łyżeczki cynamonu
3-4 łyżeczki pieprzu cayenne
sok z jednej limonki
sól i pieprz

Sałatka z kalarepy, soczewicy i quinoa:


1 kalarepa z liśćmi
100 g czerwonej soczewicy
100 g quinoa (możemy ją zastąpić ryżem basmati lub kaszą kuskus)
1 łyżka octu winnego
1 łyżka miodu
3 łyżki oliwy extra vergine
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka imbiru
1 łyżeczka ziaren gorczycy

Przygotowanie:

Steki z udźca kroimy w grubą kostkę. W misce mieszamy jogurt z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, sokiem z limonki oraz przyprawami. Umieszczamy mięso w jogurcie i zostawiamy pod przykryciem w lodówce na noc. Następnego dnia wyjmujemy mięso z marynaty (choć nie usuwamy jej całkowicie z mięsa), nadziewamy na szpikulce bądź patyczki i grillujemy po 6-7 minut z każdej strony (w zależności od grubości kawałków mięsa). W tym samym czasie przelewamy resztę marynaty do garnka lub na patelnię i redukujemy do gęstego, jogurtowego sosu ziołowego, który serwujemy jako dodatek do mięsa.

Przed zgrillowaniem jagnięciny przygotowujemy sałatkę. Soczewicę gotujemy w 200 ml wody do miękkości. Przed końcem gotowania wrzucamy do garnka posiekane liście kalarepy. Ziarna quinoa wrzucamy do 150 ml bulionu i gotujemy przez 20 minut. Ugotowane soczewicę i qunioa mieszamy z pokrojoną w drobną kostkę kalarepą. W miseczce łączymy ze sobą ocet i miód, następnie stopniowo dolewamy oliwy, tak aby powstał gęsty sos. Dodajemy kolendrę, imbir i zioła gorczycy oraz sól i pieprz do smaku. Zalewamy dressingiem sałatkę i serwujemy z szaszłykami.

Czas przygotowania: 1 dzień (marynowanie mięsa)
Efektywny czas pracy: 25 minut

niedziela, 1 grudnia 2013

Gnocchi dyniowe

GNOCCHI DYNIOWE

Jeśli jedliście już risotto z dyni, makaron z pesto z dyni, zapiekankę z dyni, curry z dyni, ciastka i ciasta z dyni, zupę dyniową na dwadzieścia różnych sposobów, no i wiele, wiele innych dań smakowicie wykorzystujących dynię w kuchni, może warto spróbować czegoś nowego - przepisu na gnocchi (włoskie kluseczki) z dyni! Pomysł zaczerpnąłem z jednej z moich ulubionych książek kucharskich: "MammaMia. Prawdziwa kuchnia włoska" Cristiny Bottari, do której zresztą często sięgam (jak np. w przypadku opisanej na blogu zupy z płaskurki). Gnocchi z dyni na pewno warto spróbować, bo są zdecydowanie lżejsze od tych tradycyjnych - ziemniaczanych. Ważne jednak, aby wybrać odpowiednią odmianę dyni - najlepiej jak najsłodszą. Mi trafiła się naprawdę pyszna sztuka i poważnie rozważałem zjedzenie jej jeszcze przed przygotowaniem gnocchi, ale jakoś powstrzymałem się!

Pomysł na zrobienie takiego dania był spontaniczny, bo okazało się, że trzeba coś zrobić z połówką dyni. Z pewnością nie jest to najprostsza rzecz do przygotowania i wymaga czasu, co jest pewnego rodzaju nowością w stosunku do moich poprzednich przepisów, ale efekt końcowy zdecydowanie wart jest każdego wysiłku!

Składniki (4 porcje):

1/2 dyni
1/2 kg ziemniaków (byle nie młodych, bo mają w sobie dużo wody i możemy mieć problemy z ulepieniem gnocchi)
200 g mąki pszennej
50 g startego parmezanu (u mnie było to pecorino romano)
1 jajko
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
gałązka świeżego rozmarynu
kilka listków świeżej szałwii
50 g masła
sól i pieprz

Przygotowanie:

Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. W tym czasie gotujemy już w garnku ziemniaki w mundurkach. Do nagrzanego piekarnika wsadzamy pokrojoną w kostkę dynię (razem ze skórą) na 20-25 minut (choć tak naprawdę czas pieczenia zależy od gatunku dyni). Jeszcze ciepłe ziemniaki obieramy ze skórki i mielimy w maszynce. Z upieczonej dyni zdejmujemy skórkę, a miąższ mielimy do osobnej miseczki. Zmieloną dynię zawijamy w gazę i dokładnie odciskamy wodę. W dużej misce mieszamy zmielone ziemniaki i dynię oraz mąkę, jajko, starty ser, cynamon, gałkę i drobno posiekane listki rozmarynu, a następnie wyrabiamy ciasto na kluseczki. Porządnie podsypujemy sobie deskę kuchenną mąką i z części ciasta formujemy dłonią wałek. Następnie odcinamy centymetrowe kawałki ciasta i formujemy z nich kluseczki. Kiedy gnocchi są już gotowe na desce, gotujemy wodę i wrzucamy je na osolony wrzątek. Wyjmujemy w momencie, kiedy kluseczki wypływają na powierzchnię. Gdy gnocchi się gotują, roztapiamy w garnku masło i wrzucamy do niego posiekane liście szałwii. Ugotowane gnocchi okraszamy masłem szałwiowym i gotowe!

Czas przygotowania: 90 minut
Efektywny czas pracy: 30 minut