Dzisiaj propozycja na jedną z moich ulubionych słodkich, ale i niezwykle pożywnych przegryzek, która świetnie sprawdza się także jako zamiennik dla batonów energetycznych. Ta ostatnia kwestia jest dla mnie dość ważna, bo cały czas chodzę na siłownię, więc posiadanie pod ręką odpowiedniej porcji energii jest zawsze niezwykle przydatne. Oczywiście można wybrać gotowe batony energetyczne, ale po co, skoro w prosty i szybki sposób można zrobić swoją własną wersję?
Dlaczego jednak ciasteczka amarantusowe? Cóż, tak już mam (i tak zawsze było u nas w domu), że lubię sprawdzać różnego rodzaju nowości albo do tej pory nieznane mi produkty. Tak też było z amarantusem, którego ziarna pojawiły się jakiś czas temu w jednym z hipermarketów. Czym prędzej przystąpiłem do lektury na temat tego, czym jest amarantus i z czym się go je. Naturalnie wcześniej nieraz słyszałem o jego właściwościach odżywczych i o tym, że jest ziarnem bezglutenowym, ale teraz okazało się, że to świetne źródło żelaza, wapnia, magnezu, fosforu i potasu oraz że jest jednym z nielicznych białek, które zawiera komplet aminokwasów egzogennych. Ta informacja wystarczyła, aby zacząć kuchenne eksperymenty z amarantusem w roli głównej.
Postanowiłem przygotować własną wersję ciasteczek energetycznych, w których, oprócz amarantusa, znajdą się składniki, które powinny znaleźć się w codziennej diecie, a które trudno byłoby dostarczyć w inny sposób - a więc w jakimś sensie połączyłem przyjemne z pożytecznym. Dlatego dodałem do nich także prażone płatki migdałowe, otręby orkiszowe, banana, rodzynki i daktyle, a całość uzupełniłem miodem i odrobiną cynamonu. Ich zaletą jest to, że pieczenia nie musimy używać żadnej mąki ani tłuszczu, bowiem ich spoiwem jest robi banan. Innymi słowy: samo zdrowie!
Przepis starcza na upieczenie około 20 ciasteczek, które bez problemu mogą stać w puszce przez kilka tygodni. Pieczemy więc raz, a potem korzystamy z nich przez długi czas. To dobry "baton energetyczny", ale i jak mi się wydaje fajny pomysł na drugie śniadanie w pracy czy na uczelni. Przepis oczywiście można dowolnie zmieniać i uzupełniać o inne składniki - bardziej chodziło mi o podpowiedzenie fajnego pomysłu na coś zdrowego i słodkiego na co dzień. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Składniki:
1/2 szklanki amarantusa
2 banany
1/2 szklanki otrębów orkiszowych
3/4 szklanki płatków migdałowych
2 łyżki rodzynek
2 łyżki posiekanych daktyli
1 łyżka miodu
1 łyżeczka cynamonu
sól
Przygotowanie:
Amarantus i płatki migdałowe (osobno) prażymy na patelni i odstawiamy do ostygnięcia. Sparzamy rodzynki i daktyle. W naczyniu łączymy ze sobą amarantus, posiekane płatki migdałowe, otręby orkiszowe, posiekane rodzynki i daktyle oraz miód i rozgniecione widelcem banany. Mieszamy aż do uzyskania jednolitej, dość zwartej konsystencji (zawsze możemy podsypać otrębami lub migdałami). Dodajemy cynamon i odrobinę soli.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Łyżeczką nakładamy "ciasto" na blachę i formujemy ciasteczka (jedno ciasteczko to jedna kopiasta łyżeczka). Wkładamy do nagrzanego na 200 stopni piekarnika. Pieczemy ok. 20 minut (aż do suchego patyczka). Wyjmujemy z piekarnika, studzimy i przekładamy do puszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz